piątek, 20 czerwca 2014

2014.06.20: Wigry - Ryga

Po odpoczynku nad Wigrami przyszedł czas na dalszą podróż. Zignorowaliśmy przelotny opad i ruszyliśmy w kierunku granicy z Litwą. Pogoda była dość zmienna: raz świeciło słońce, raz się chmurzyło, innym razem padało. Po kolejnym deszczu podjęliśmy decyzję, że nadszedł czas ochrzcić nasze nowe, żarówiaste kombinezony przeciwdeszczowe. Zajechaliśmy na stację benzynową, żeby się przebrać, po czym przez kolejne pół godziny trasy pogoda raczyła nas pięknym słońcem.


Blisko granicy z Łotwą doceniliśmy jednak kombinezony. Lało przez ostatnie 80 kilometrów, a kiedy w końcu udało nam się dojechać do Rygi okazało się, że oba campingi są parkingami dla przyczep campingowych (tylko jeden z podłożem betonowym, a drugi trawiasto-błotnym). Dla zyskania czasu przed podjęciem decyzji o noclegu skoczyliśmy na pizzę do centrum handlowego. Na miejscu okazało się, że niestety zawilgotniał nam aparat... Mamy nadzieję, że przez noc przeschnie i będzie działał dalej.
Koniec końców zdecydowaliśmy, że dzisiejszą noc spędzimy w hostelu. Szczególnie, że znaleźliśmy jeden niewiele droższy od campingu, w dodatku ze śniadaniem w cenie, parkingiem za bramą i 10 minut spacerem od starego miasta.
Przebraliśmy się szybko chcąc wykorzystać resztę dnia na obejrzenie tego, co Ryga - Europejska Stolica Kultury 2014 - ma do pokazania. Pierwsze, co rzuciło nam się w oczy po drodze, to budynek Akademii Nauk. Poczuliśmy się niemal jakbyśmy zwiedzali Warszawę ;)

Jak w Warszawie :D

W starym mieście zobaczyliśy budynek opery narodowej, ostatni bastion Rygi, bramę szwedzką, budynek parlamentu, liczne kościoły oraz rozpadający się zamek ryski. Pod katedrą  trafiliśmy nad obchody Ligo - tradycyjnego pogańskiego festiwalu z okazji najkrótszej nocy w roku. Był koncert, masa kramów i ludzie z wiankami. Bardzo wesoło, niestety dotarliśmy tam już na sam koniec. Po wszystkim udało nam się jeszcze zobaczyć odnowiony dom Bractwa Czarnogłowych.

Koncert podczas festiwalu Ligo

Dom Bractwa Czarnogłowych

Ostatecznie wylądowaliśmy w folkowej knajpie ALA, która prócz litewskiego jedzenia oferowała 14 rodzajów litweskiego piwa (swoją drogą raczej kiepskiego :P). Każdego wieczora gra tam na żywo zespól folkowy. Dziś trafiliśmy na Londyński kwartet grający żydowską muzykę. Wychodząc z knajpki po 22 spodziewaliśmy się już zmroku, ale okazało się, że słońce jeszcze wysoko ;)


Wróciliśmy do hostelu, skorzystaliśmy z ciepłego prysznica, a teraz Jasiu już zasypia na kanapie (pewnie przez inną strefę czasową:] ), więc idziemy spać :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz