Czwarty dzień wyprawy i jednocześnie drugi dzień zaczynający się deszczem. Dziś mieliśmy do przejechania mniej niż wczoraj, bo tylko nieco ponad 300 km - z Rygi do Tallina. W dodatku bardzo malowniczą drogą przez lasy, czasami z widokiem na Bałtyk.
Poranny deszcz ustał niedługo po wyruszeniu. Pomimo słońca nadal było zimno, do tego wiało, od czasu do czasu padało, a w pewnym momencie zaskoczył nas nawet grad. Oprócz zaskakującej pogody, trzeba było uważać na pościgowe czarne Skody Superb. Jedna z nich trzymała na poboczu motocyklistów podobnie obładowanych do nas. Ale my przecież jechaliśmy przepisowo... (prawie).
|
Zabezpieczanie nerek |
W Tallinie zaobserowaliśmy ciekawy sposób regulowania prędkości samochodów: na oddalonych od siebie o 200-300 metrów skrzyżowaniach zielone światło zapala się w równych odstępach czasu. Każdy, kto jedzie przepisowo przejeżdza płynnie, a chcący jechać szybciej niż 50 km/h muszą zatrzymywać się na każdym skrzyżowaniu. Sprytne.
Dzisiejszy nocleg zarerwowaliśmy w 16€ Hostel, blisko starego miasta. Okazało się, że nasz pokój jest w klasie ekonomicznej. Podgrzewana podłoga w łazience tak, że aż parzy, przyciemniane brudem okna (żeby lepiej się spało :P)... same udogodnienia. I tak wyjeżdżamy jutro o 5 rano na prom, więc czym się przejmować?
Zaopatrzeni w mapę starego miasta ruszyliśmy na zwiedzanie. Przeszliśmy przez bramę Viru, obejrzeliśmy ratusz, kilka kościołów, budynek parlamentu, mury starego miasta z licznymi wieżami obronnymi...
|
Brama Viru |
|
Ratusz |
|
"Nice view".
W tle miały być mury miejskie z wieżyczkami i kościół św. Olafa,
ale fotograf nie dał rady ;) |
|
Jak w Gliwicach! |
Perełką wycieczki stał się kościół Św.Mikołaja, w którym - prócz bardzo ciekawego ołtarza głównego, kilku bocznych, licznych nagrobków, rzeźb i herbów - znajduje się fragment słynnego obrazu Danse Macabre, na temat którego Jasiu przygotowywał prezentację na maturę z polskiego.
|
Jasiu kontempluje Danse Macabre |
Na zakończenie zwiedzania wstąpiliśmy do niewielkiej średniowiecznej knajpki III Draakon. Zjedliśmy tutaj zupę z łosia, suszone mięso i własnoręcznie wyłowione z wiadra ogórki. Super klimat :)
Ogólnie przez te kilka godzin nie zwiedziliśmy bardzo dużo, ale stare miasto w Tallinie bardzo nam się podobało.
|
Średniowieczna knajpka |
Pomimo ulewnych deszczy i kamieni z remontowanych dróg, przyklejone przed wyprawą przedłużenie błotnika dobrze się trzyma. Podgrzewane manetki ratują Jasiowe ręce, a Buffy z windstopperem dają nam po +5 stopni do temperatury ciała... A to dopiero początek zimna.
Aparat po wczorajszym deszczu udało nam się zreanimować okładami z ryżu. Pozostała co prawda plama na wyświetlaczu, ale zdjęcia robi na szczęście bez problemu :)